III
Cisza przed burzą
Miona obudziła się we wtorek rano szczęśliwa. Dostała od
nauczycieli zgodę na wcześniejsze zdawanie OWTM’ów. Dyrektor, oczywiście z
radością podszedł do jej pomysłu i
wyraził zgodę oraz aprobatę. Teraz czekała ją walka ze smokiem, przyszłym
mentorem . Nie musiała się spieszyć na zajęcia, została z nich zwolniona ze
względu na przygotowania do egzaminów.
Ubrała się i zeszła na śniadanie. Czekali na nią już
bliźniacy Weasley, Ron z Harrym i Ginny.
-Cześć Wam.- rzuciła wesoło.
-Hermiono, coś się stało? Przychodzisz ostatnia na
śniadanie, bez stresu, nie gonisz nas, że za 20 min lekcje. – Harry był mocno
zaniepokojony stanem swojej przyjaciółki.
- Widzicie mam Wam coś do powiedzenia. Jest to dla mnie
bardzo ważna sprawa, liczę na to, że
mnie zrozumiecie- tu znacząco spojrzała na Rona.
-Ocho, zapowiada się …- zaczął Fred
- coś ciekawego. – dokończył jego brat bliźniak.
- Tak jak wy dostałam pewne zadanie od dyrektora tylko,
że moje, daję mi szansę na rozwinięcie kariery w sposób o jakim marzyłam, i
dlatego bez wahania zgodziłam się je przyjąć.
-Zaczynam się bać, mów jaśniej jest rano mój mózg jeszcze
śpi – powiedział Ron biorąc 3 porcję naleśników. Hermiona pokręciła głową i
kontynuowała.
- Czy dyrektor mówił już o Miligosie?
-Tak, będzie gościem w Hogwarcie, ze względu na badanie
jakie prowadzi nad czymś tam, i do końca roku zamieszka w zamku.
- A wiecie kim jest?
- Nie- rzucili
chórem.
- To alchemik, jeden z ostatnich. Posiadający ogromną
wiedzę i zdolności. No i zgodził się pomóc Zakonowi.
-A Ty co masz z tym wspólnego? – dociekał Ron.
- Ja od 1 października oficjalnie zostaję przyjęta przez
Snape’a na staż mistrzyni eliksirów. A Miligos
będzie moim drugim pomocniczym mentorem. Wy jako przyszli aurorzy też będzie
mogli mieć dwóch mistrzów. – Nie dokończyła ponieważ Ron wydarł się wstając z
miejsca i rozrzucając naleśniki z talerza
- Co! Chyba żartujesz !!
Ginny rzuciła zaklęcie rozpraszające a bliźniacy
wyciszające.
-Nie, moim zadaniem jest pomoc w robieniu eliksirów dla
Zakonu, więc będę musiała współpracować z jedynym w zamku nauczycielem od
eliksirów. Pomyślałam, że mogę to wykorzystać, a dodatkowym atutem całej sytuacji jest obecność Miligosa. Jeżeli on zgodził się nam
pomóc, to ja mogę nawet zamieszkać w sali od eliksorów.
- Jesteś chora, Ty się cieszysz, na pracę dla tego
mordercy?
- Ronaldzie Weasley uważaj na słowa. Jeżeli nie
pohamujesz swojego charakteru, będę zmuszona napisać mamie jakich słów używasz
w stosunku do jej przyjaciela, ponadto opiszę Twoje nocne wyprawy z połową
dziewczyn z gryfindoru i jedną puchonką. Mówiąc to przybrała postawę a nawet
ton swojej matki, przez co nawet bliźniacy poczuli się zagrożeni i nie raczyli
nawet pisnąć. A swoją drogą Rona trzeba było utemperować zanim palnie coś
głupiego i będzie później tego żałował.
Harry postanowił dopytać o parę szczegółów.
- Miona, a jak pogodzisz naukę ze stażem. Czytałem, że
jest to okres bardzo ciężkiej pracy i, że pochłaniają bardzo dużo czasu jak nie
cały?
- Egzaminy zdaję 26 września – tu Fred gwizdnął z
podziwem- a z zajęć jestem zwolniona. Jako pełnoletnia czarownica mogę
decydować sama za siebie, z resztą mama mnie całkowicie popiera.
- Zdajesz OWTM’y za nie cały miesiąc? Jesteś
przygotowana? A co z przedmiotami z 7-ego roku? Miałaś magomedycynę w swoim
planie.
- Harry w tym zamku nie ma drugiego takiego ucznia jak
ja, i zapewniam Cię, że żaden z obecnych w szkole nigdy nie będzie tak
przygotowany jak ja do egzaminów. Może w młodszych klasach zbyt dużą uwagę
poświęcałam czytaniu po raz setny tych samych książek, ale w tej chwili zwraca
mi się to z nawiązką. A egzamin z magomedycyny zdam dzięki pomocy Pani Pomfrey.
Od dzisiaj do piątku mam u niej praktyki
w ramach przygotowania do egzaminu. Co
do samego Snape’a chodzą słuchy, że przy bliższym poznaniu dużo zyskuje.
- Ooo tak.
Zyskujesz.To.Ty.Pewność.Że.Będziesz.Martwa.A.Twoje.Ciało.Nie.Odnalezione.- Ron
akcentowała każde słowo coraz mocniej. Fred postanowił utemperować młodszego
brata i przywiązał go magicznymi linami do wyczarowanego krzesła, a Georg w
ramach pomocy polewał go magiczną wodą z różki powodując fajerwerki w
zetknięciu z głową rudzielca. Dzięki
czemu Hermiona mogła kontynuować.
- To dla mnie bardzo ważne chłopcy i proszę żebyście mnie
zrozumieli i wspierali nie zależnie od
moich decyzji czy wyborów. – tu znacząco spojrzała na Rona- Wy chcecie być
aurorami, i nikt wam nie broni. Ja chcę być mistrzynią i będę nią, a w związku
z tym praktyka u Snape’a jest mi niezbędna. Zapewne nie będziemy się widywać za
często, tak jak Harry zauważył na praktyki trzeba poświęcić bardzo dużo czasu.
- Super z własnej woli oddajesz się temu Wrednemu Dupkowi
– burknął Ron- Kto by pomyślał, że w tym zamku znajdzie się ktokolwiek, kto z
własnej woli odda się temu parszywcowi do współpracy.
- Ron, zamknij się, wszyscy zrozumieli, że Ty jeden
jesteś jak zwykle ograniczony i ślepy. Pewnie martwisz się o własną skórę, bez
Miony na zajęciach będziesz musiał się napracować. I prace domowe robić sam.
Może na dobre Ci to wyjdzie braciszku, ciężka praca jeszcze nikogo nie zabiła.
Ginny była bezlitosna, Ron zrobił się czerwony jak jego włosy i odszedł od
stołu bez słowa.
- To kiedy się zobaczymy teraz? Zagadnął Harry
- Na razie na posiłkach będę codziennie chyba, że coś mi
wypadnie. Ginny będę się Ciebie starała informować na bieżącą, żebyście się nie
martwili.
- Czyli nie jest najgorzej, a Ronem się nie przejmuj.
Przejdzie mu, wiesz jaki on jest. Muszę spadać, bo Twój przyszły mentor mnie
zabije za spóźnienie, i tyle się będziemy widzieli. Harry również wstał i popędził do lochów. Hermiona dojadła
śniadanie w towarzystwie bliźniaków, którzy oficjalnie dwa dni w tygodniu
poświęcali na korepetycję u nauczycieli, potrzebne im do zdania egzaminów
cechowych.
******
Po praktykach w skrzydle szpitalnym młoda gryfonka
reagowała dość energicznie na każde krzyknięcie, i ruch. Można powiedzieć, że
nabrała nawyku Szalonookiego, i bliźniacy testowali jej stałą czujność. Po
którymś razie stwierdziła, że niechybnie Moody kiedyś dostanie zawału bo nikt
normalny nie jest w stanie funkcjonować w ten sposób. Dodatkowo wczoraj
wieczorem otrzymała wiadomość od Snape’a że ma być u niego w gabinecie jutro o
10, porządnie najedzona i wypoczęta.
Po sutym śniadaniu udała się do lochów, mocno
podekscytowana ale i przerażona tym co ją czeka. Punkt 10 stała pod drzwiami i
serce waliło jej jak oszalałe, zapukała i w momencie kiedy profesor otworzył
drzwi mało nie zemdlała.
- Wejść. – Cóż za urocze powitanie pomyślała, a na głos
pewnie i głośno powiedziała.
- Dzień Dobry panie profesorze.
-Dzięki durnemu pomysłowi
dyrektora, i twojej naiwności moje dni nie będą dobre, dopóki nie
pozbędę się ciebie i tego starego
idioty, który teraz zapewne wyraża pełnie zadowolenie za moimi plecami.
Hermiona była pewna, że jej profesor nie jest w
najlepszym humorze, więc przeszła koło niego i podeszła do człowieka, który
siedział przy kominku. W chwili kiedy stanęła przy nim, wstał, ukłonił się i
przedstawił
- Miligos Thomas
Anthony Herm, alchemik. Bardzo mi miło panią poznać panno Granger.
Hemiona była w szoku, powinien wyglądać przynajmniej jak
Dumbledor, który miał 150 lat. A stał przed nią na oko 50-latek z burzą
czekoladowych włosów, pięknych ciemnych oczach i uśmiechu który mógł powalić
nawet hipogryfa. Jedynie zmarszczki wokół oczu i ust pokazywały, że jednak nie
jest on aż tak młody za jakiego mógłby uchodzić. Chociaż świadczyły o częstym
uśmiechu, a radość w oczach potwierdzała, że stał przed nią człowiek który uwielbiał
się śmiać.
-Bardzo mi miło proszę pana, Hermiona Jane Granger.
-O nie cała przyjemność po mojej stronie. Wiele dobrego o
Tobie słyszałem, w szczególności, że Rovena ma konkurencję o tytuł
najmądrzejszej czarownicy. I dobrze,
nigdy jej nie lubiłem. Zaszczytem będzie móc przekazać wiedzę tak mądrej i pięknej
kobiecie jak ty Hermiono. Bo ten tutaj – tu wskazał na Severusa, który
ewidentnie był wściekły- moje dziecko, może tymi swoimi herbatkami w piaskownicy domki z
piasku budować. – Hermiona zbladła, poczerwieniała, znowu zbladła i nie była
wstanie z siebie wydusić słowa.
Mil popatrzył na nią i roześmiał się serdecznie. –
Żartowałem Sev, nie denerwuj się bo i tak masz stresującą pracę. Jak na czasy w
których się wychował posiada skubaniec wiedzę. Szkoda tylko, że czarna magia..
- Dość. Panna Granger zdaje sobie sprawę z mojej osoby,
co do Twojej na pewno ma mnóstwo pytań, ale zanim zacznie to załatwimy część formalną.
-A wie na czym polega?
- Nie wie nikt, kto do niej nie przystępował. Ty
powinieneś to wiedzieć najlepiej. – warknął Snape, i zgromił towarzysza
wzrokiem.
- A co z tymi, którzy nie ukończą praktyk? – chciała
dowiedzieć się Miona.
- Giną. – Z błyskiem w oku odpowiedział Severus- więc
jeżeli masz wątpliwości to wyjdź i zamknij za sobą drzwi.
- Sev, zachowuj się wobec damy. – strofował młodszego
kolegę Mil, niestety tamten się nie przejął radami starszego i kontynuował.
-Twój trup, raczej źle wpłynie na Wybrańca, którego z
kolei ja będą musiał zabić, bo ten idiota niechybnie próbowałby się na mnie
mścić za morderstwo na tobie..
-Severusie wystarczy, konkrety prosimy.
- Ja oczywiście jestem gotowa, i jak zapewne Pan wie, zdaję wcześniej
egzaminy, żeby móc w pełni oddać się praktykom.
- Tak wiem. Jeżeli jesteś przygotowana, to zaczynamy. Po
pierwsze od teraz jesteśmy na ty. Taka tradycja, której dochowujemy , po
ukończeniu praktyk będziesz na równi z pozostałymi Mistrzami Eliksirów na
świecie, będziesz znała ich osoby pomimo, że nigdy nie widziałaś ich na oczy. –
zaczął Mil.
- Po drugie, Hermiono –mocno zaakcentował ostatnie słowo
Severus- musisz mieć do nas pełne zaufanie. Z
Miligosem jak mniemam problemów ni e będzie. Jednak jak podejrzewam moja
osoba może sprawiać ci problemy. Warunkiem zawiązania współpracy przed
złożeniem przysięgi jest Twoje całkowite zaufanie względem mentora. Bez względu
na to co powiem, zrobię, bądź tobie każę zrobić. Jeżeli odpowiesz sprzecznie z
własnymi odczuciami, nie będzie między nami pewnej więzi, która jest niezbędna.
Złożysz przysięgę na praktyki, ale tej mistrzowskiej już nie dożyjesz. Magia ci
na to nie pozwoli, i żaden z nas nie będzie mógł ci pomóc. Jeżeli odpowiesz
teraz „nie” odejdziesz wolno i bezpiecznie, bez żadnych konsekwencji. Więc jak,
Hermiono, ufasz nam, czy ufasz mi?
Gryfońska odwaga poczuła się w obowiązku ujawnić swoją
obecność. Młoda czarownica nie tego się spodziewała. Była jednak pewna swojej
odpowiedzi. Wielokrotnie widziała, jak Severus wraca ze spotkań z Voldemortem.
Ze swojego okna miała doskonały widok na bramę Hogwartu. Często musiał wysyłać
patronusa po Dumbledora. Domyślała się, że jego stan odzwierciedlał
niezadowolenie Czarnego Pana, i zapewne obrażenia były karą za nie wykonanie
jakiegoś zadania. I widziała to tyle razy, oraz jego oddanie Zakonowi, że bez
wahania odpowiedziała:
-Ufam ci Severusie
Snape, i Tobie Miligosie Herm. Ufam wam
obu bezgranicznie, i jeżeli zajdzie taka konieczność powierzą wam swoje życie.
Niebieska nić wystrzeliła z jej różdżki i oplotła całą trójkę.
- Mamy pewność, że przynajmniej przeżyjesz. Ta niebieska
nić, to nić życia, którą na czas praktyk splotłaś z naszymi nićmi. Dzięki temu,
zawsze będę mógł cię znaleźć i ty mnie. Ponadto zobowiązuje ona mnie do ochrony
ciebie jako mniej doświadczonej i młodszej czarownicy. Hermiona była wyraźniej
rozluźniona po informacji, że jednak przeżyje praktyki u czarnowłosego
czarodzieja.
- Teraz wystarczy, że złożysz przysięgę . Rzucimy na
Ciebie zaklęcie pod wpływem, którego będziesz w stanie wypowiedzieć słowa
zaprzysiężenia. Gotowa? Mil obdarzył ją
pięknym uśmiechem.
- Zaczynajmy więc. – odpowiedziała pewnie i wstała z
fotela, który zajęła.
Dwóch mężczyzn stanęło koło niej i zaczęło wypowiadać
nieznane jej słowa, jednak im dłużej to trwało tym więcej ona rozumiała. Wokół
niej wirowała zielona nić połączona z różdżkami czarodziei. W pewnym momencie
poczuła, że wie co ma powiedzieć, i zaczęła swoją przysięgę.
- Ja, Hermiona Jane Granger przysięgam na moją różdżkę,
że będę strzec tajemnic mistrzowskich
jakie zostaną mi powierzone. Będę bez słowa sprzeciwu wykonywała polecenia moich
mentorów. Będę solidna, pracowita i oddana nauce. Proszę o przyjęcie mnie na
praktyki i obdarzenie starożytną wiedzą Miligosie Thomasie Anthony Hermie.
Proszę cię również o wspomaganie mnie w trudnych chwilach i pomocną dłoń w
momentach upadku. – czerwona nić z jej różdżki połączyła ją z różdzą Mila-
Proszę Ciebie Severusie Tobiasie Snape, abyś został moim mentorem,
przewodnikiem i jako twoja praktykantka gwarantuję moje oddanie. Zapewniam cię
o moim zaufaniu co do twoich decyzji i wyborów dotyczących mojej nauki, ale i
nie tylko. Powierzam w twoje ręce moją przyszłość. Oczekuję w zamian, że
przekażesz mi swoją wiedzę i będziesz ze mnie dumny. Chcę aby podczas trwania
praktyk traktowano mnie z godnością i szacunkiem z jakim ja będę obdarzała
moich mentorów. Niech moje słowa staną się mocą i na znak chęci i szczerości
moich intencji niech naznaczą mnie jako twoją sefturę. – Hermiona w tym
momencie różdżką celowała w Snape’a. Srebrna nić połączyła całą trójkę.
Hermiona wyczarowała trzy pierścienie, po jednym dla każdej z osób. Pierścienie
wpłynęły na ich środkowe palce i wtopiły się w skórę tworząc tatuaże. Miona
miała liście winorośli oplatające dookoła palec, Severus miał płomienie, a Mil
fale morskie. Mężczyźni skłonili się i odpowiedzieli w tym samym momencie – My,
Severus Snape i Miligos Herm, przyjmujemy twoje
podarki, wierzymy twoim słowom i ze szczerą chęcią rozpoczniemy
wprowadzanie cię w arkana alchemii. Przystajemy na twoje warunki i zapewniamy o
naszej trosce względem twojej osoby. Ponownie pokłonili się Hermionie, która stała
oniemiała i wpatrywała się w tatuaż, który pozostawił sygnet na palcu.
- Może gorącej czekolady, taka magia wykańcza
początkujących, chociaż później też nie jest dużo lepiej.-zaproponował Mil, i
usiadł w fotelu obok Hermiony.- Severusie bądź tak łaskawy wykrzesaj z siebie trochę manier wobec
kobiety w swoich komnatach. W dodatku po takim przyrzeczeniu musisz ją
traktować w sposób odpowiedni. Wiesz, że magia działa w obie strony.
- Skąd mam wiedzieć, to mój pierwszy praktykant. Na moje
nieszczęście kobieta, w dodatku gryfonka. Gorzej już być nie mogło. – sama
zainteresowana była wykończona, dobrze że Snape uprzedził ją o najedzeniu się,
na głodnego już dawno by padła z braku sił. Na myśl o jedzeniu zaburczało jej w
brzuchu, za co zarobiła ponure spojrzenie i zobaczyła jak Mistrz Eliksirów
wychodzi, by po chwili postawić przed nią stos kanapek i kubek soku z dyni. Nie
zważając na ich spojrzenia zaczęła ze smakiem pochłaniać przyniesione jedzenie,
i po chwili nie było już nic.
- Widzę, że byłaś głodna. Trzeba było powiedzieć, Sev
dałby ci coś do jedzenia wcześniej. – wesoło rzucił alchemik.
- Zdaje się, że poinformowałem cię o tym, żebyś była
najedzona? Nie rozumiesz prostych instrukcji Granger, co z twoją słynną
inteligencją- warknął czarnowłosy.
- Radzę uspokój się mój drogi.
-Nie jestem twój i na pewno nie drogi.
- Ach Severusie, czy Ty słuchałeś tego co ta młoda dama
nam ofiarowała?
- Oczywiście w odróżnieniu od co poniektórych uważam jeżeli ktoś do mnie mówi.
- Och, czyżby? – Miona widziała, że wesołość w oczach
starszego czarodzieja zapowiada coś ciekawego.- A zwróciłeś uwagę na fragment o równym traktowaniu? Oznacza to nie
mniej nie więcej jak to że masz zwracać się do niej z należytym szacunkiem.
Poza tym Hermiona ma całkowite prawo zwracać się do ciebie tak jak ty do niej.
Widzę więc, że twoja osławiona inteligencja jest mocno przeceniona mój drogi.-
przy ostatnim zdaniu kąciki ust podjechały w górę i Mil szeroko się uśmiechnął.
Prawdopodobnie obaj za punkt honoru postawili sobie, że nie będą sobie dłużni i
umilą nawzajem spędzany czas, więc kontynuował.- A wiesz co jest najlepsze? Ty
się na to zgodziłeś, z własnej ni e przymuszonej woli – teraz ewidentnie zwijał
się ze śmiechu. Snape zgromił go wzrokiem , zmemłał przekleństwo pod nosem i
wyszedł z własnego gabinetu trzaskając drzwiami.
- Może mi pan wytłumaczyć o co właściwie chodzi? – rzekła gryfonka.
- Oczywiście moja droga. Podjadłaś? Jeżeli tak, proponuję
spacer. Lochy to nie miejsce dla młodych pięknych kobiet. I przypominam, że
jesteśmy po imieniu.- Hermiona zrobiła się cała czerwona, nikt nie zwracał
szczególnej uwagi na jej kobiecość, była raczej traktowana jak dobry kumpel,
lub jak siostra. A tu taki komplement.
- Wiesz, róż na policzkach dodaje ci jeszcze więcej
uroku, a świecące oczy przypominają gwiazdy na niebie- ciągnął Mil w najlepsze.
Jeżeli wcześniej była czerwona, to teraz nawet burak wypadał przy niej blado,
włosy skręciły się jeszcze mocniej, a uszy prawie parowały z zakłopotania,
próbując ratować resztki godności odezwała się z uśmiechem.
- Dziękuje bardzo, myślę, że spacer będzie dobrym
pomysłem. Mam parę pytań i oczekuję że mi na nie odpowiesz.
- Oczywiście moja droga. A więc chodźmy, nie musimy
żegnać naszego gospodarza sądzę, że się nie pogniewa – tu znowu zachichotał.
**********
W tym samym czasie Severus Snape w swojej prywatnej
pracowni próbował uporządkować składniki do eliksirów. Nie szło mu najlepiej,
więc z rezygnacją usiadł na krześle przy biurku i prowadził wewnętrzny monolog.
- Na Merlina, Snape
idioto, dałeś się wrobić w praktyki z gryfońską dziewuchą.
-Sam sobie jesteś
winien.
-W dodatku gadam
sam ze sobą.
- Gratuluję,
kolejny krok bliżej do nadchodzącego szaleństwa.
Severus Snape był wyjątkowo zły, co zapewne nie stanowiło
nowości dla postronnych, ale on był zły na siebie. Dał się wrobić, nie ma co.
- Ta głupia
dziewucha nie dość, że mi bezgranicznie ufa, to jeszcze powierzyła swoje życie
szpiegowi. I to nie tylko w sali eliksirów. Może jak ten staruch jej wytłumaczy
co zrobiła, to sama ze sobą skończy. Równie dobrze, mogłem się z nią ożenić,
nie, wtedy mógłbym ją zostawić, teraz choćbym chciał to nie mogę. Wstał
podszedł do komody, wyjął butelkę Ognistej i zdrowo pociągnął. Wiedział, że
kobiety oznaczają kłopoty. W dodatku gryfońskie cechy musiały dojść do głosu i
jeszcze sobie wymyśliła to równouprawnienie. Oczywiście, wiedział że przejdą na
„ty” taka tradycja, więc to mógł przeboleć, ale tego, że jak on jej tak ona
jemu już nie. Z drugiej strony, gdzieś głęboko został mile połechtany .
Wiedział, że żaden z adeptów nie określił się nigdy sefturą. On używał słowa
‘uczeń’ w stosunku do siebie na praktykach. Pociągnął drugi raz Ognistej i
rzekł na głos – Za ciebie moja sefturo, obyś nie żałowała. – i przyssał się do
butelki.
***************
- Więc widzisz Hermiono, przysięga praktykanta wskazuje
na relacje pomiędzy nauczycielem a uczniem, używam tych słów, bo tak jest łatwiej. Tak naprawdę to od
praktykanta zależy jak będą wyglądały
jego praktyki, zależności pomiędzy mistrzem i uczniem są bardzo zawiłe i nie
zrozumiałe dla osób postronnych. Twój charakter, poglądy i cechy twojego domu
wymogły na was zachowanie relacji jakie do tej pory nie miały miejsca. Zapewne w tej chwili nasz drogi Severus roni
łzy nad własną głupotą. Pamiętaj, że musisz zachować dyskrecję dotyczącą
przysięgi. Powierzanie sekretu o oddaniu dobrowolnie zaufania i życia w ręce
człowieka takiego jak Sev, może nieść za sobą przykre konsekwencje.- W tym
momencie przed oczami Miona miała Rona, który zrywa z nią kontakty. Mil ma
rację musi być czujna.
- Wracajmy do zamku zostało parę szczegółów do omówienia,
a po obiedzie chcę mieć czas wolny.
- Oczywiście, Mil mam prośbę w razie potrzeby wkraczaj do
akcji, nie jestem aż tak łagodna na jaką wyglądam, i gwarantuję, że mam w
kieszeni parę mocnych zaklęć mojego autorstwa raczej mało przyjemnych.
-Nie wątpię, że jesteś prawdziwą lwicą Hermiono. A teraz chodźmy, bo Severus na pewno obmyśla
jak wykorzystać słowa przysięgi, żeby ci dopiec bez szkody dla siebie.
tych którzy czytają proszę o komentarze. Chociaż parę słów. Musiałam podzielić rozdział ponieważ piszę w zeszycie i przepisuję na kompa.. a to trwaa i trwaaaa :) niestety inaczej nie miałabym kiedy pisać.
OdpowiedzUsuńże też Cię ręce nie bolą od pisania w tym zeszyciku xD no nieźle, nieźle :D rozkręcasz się :D
UsuńMogę wiedzieć, co to jest ,,Seftura"?
OdpowiedzUsuńSprawdziłam sobie i nie mogę przestać się śmiać!W słowniku internetowym seftura to...służąca!!!
Usuń