piątek, 28 marca 2014

Rozdz. IV - Alter alterum docet „Jeden drugiego uczy” cz.1

Pan Wen jest łaskawy i oto następny rozdział, a konkretnie jego część. Druga będzie dzisiaj, lub jutro.
Proszę o komentarze, wejść jest sporo, ale jakoś Wam się nie chce skrobnąć słówka? 
Z dedykacją dla Oli lamparcicy, chciałaś kota to go masz :)

Rozdział IV
Alter alterum docet 
„Jeden drugiego uczy”

Hermiona nie miał wyjścia, spakowana stała przed drzwiami do gabinetu Severusa Snape’a.  No cóż, innej możliwości nie było, może nie będzie tak źle. Nie lubiła mieszkania w pokoju  z Lav i Parvati, ale zapewne lepsze to niż mieszkanie z facetem..
- Flammeus flos. -Drzwi od gabinetu się otworzyły.
 Weszła do środka w którym nikogo nie było. Rozejrzała się, wyjęła z kieszeni dwa mini kufry, postawiła je na podłodze i przywróciła do normalnych rozmiarów. Będąc tu wcześniej nigdy się nie rozglądała, teraz mogła przyjrzeć się w spokoju najdrobniejszym detalom.  Pokój był sporych rozmiarów, stało w nim kilka regałów z książkami i indegrediencjami. Meble były w kolorze ciemnego mahoniu, tak samo jak ogromne biurko oraz  dwa krzesła przed nim. Właściciel  miał do swojej dyspozycji krzesło obite ciemno zielonym materiałem ze srebrnymi  wykończeniami. Podłokietniki kończyły się srebrnymi głowami węża i z wyglądu przypominały kobry.
 –Cóż, czego można się spodziewać po władcy Slytherinu.

  Hermiona podeszła do pierwszego regału i przejechała palcem po grzebiecie tytułów. „Trucizny przez stulecia”, „Mroczne sztuki alchemii”, „Wywar żywej śmierci i inne”, „ Odtrutki i wywary lecznicze”, „Zioła Rumunii”, „Cruciatus – klątwa i leczenie”, oo tak, z pewnością nie można się tu nudzić. Wzięła książkę o ziołach Rumunii, usiadła na fotelu który był miękki, wygodny i stał przy kominku.  Zsunęła buty, podciągnęła nogi i pogrążyła się w lekturze. Nie była świadoma, że od paru minut ma cichego obserwatora.
Severus wszedł do pokoju, i prawie zabił się o kufry Hermiony. Już miał się odezwać, ale na początku nie zauważył właścicielki morderczych sprzętów, dopiero po chwili dostrzegł wystającą burzę loków znad jednego z foteli.
– Ach tak, czyli dowiedziała się o mieszkaniu. I obyło się bez protestów.
Ale nikt bezkarnie nie dotyka jego rzeczy, a już na pewno nie bez pozwolenia. Podszedł bezszelestnie do fotela, nachylił się i tuż przy uchu dziewczyny wyszeptał:
- Widzę, że się rozgościłaś.
Hermiona zerwała się na równe nogi, celując różdżką w czarodzieja i niewerbalnie rzuciła zaklęcie rozbrajające. No ale w końcu to Snape. Był przygotowany na atak i wcześniej postawił tarczę.
- Nie rób tego nigdy więcej, nienawidzę jak ktoś się do mnie skrada. Z resztą to niebezpieczne, mogłam zrobić ci krzywdę.
- Czy ty się dobrze czujesz? Ty mi zrobisz krzywdę? Jesteś tak przewidywalna, że nie masz najmniejszych szans w starciu ze mną, ale o tym przekonasz się na naszych treningach. – pouczał ją Sev, zdejmując obszerne szaty robocze.
 –Jesteś może głodna?
- Słucham? – Hermiona była zaskoczona, nie spodziewała się ciepłego powitania, a wręcz odwrotnie. Widać Snape ma jeszcze dużo niespodzianek w zanadrzu, ale przed nią długo się nie ukryją.
- Zamieniłaś się rozumem z Goylem? Pytałem o to czy jesteś głodna. Nie cierpię się powtarzać, zapamiętaj to jako pierwszą naszą lekcję.
-Tak jest mistrzu, i tak jestem głodna. Nie byłam na kolacji przez to pakowanie.
- Vox! – zawołał mężczyzna
-Wzywałeś ?
- Przynieś nam kolację, i wino.
- Oczywiście, nakryć w kuchni ?
-Tak, dziękuje Vox.
- Co to było?
- Ty założycielka wszy nie rozpoznajesz jednego ze swoich?
- Po pierwsze to jest W.E.S.Z, a nie żadne wszy, widać twoja inteligencja też jest przeceniona.. Po drugie wyglądał raczej jak jakiś nietoperz. Aaa.... On wyglądał jak ty, nawet miał twoją mikro szatę na sobie, tylko brak włosów mnie zmylił..
Hermiona naprawdę była zaskoczona, wiedziała że Severus miał swojego własnego skrzata, ale nie spodziewała się po nim, że kiedykolwiek będzie to wolny osobnik w ciuchach, a dokładnie w kopii szaty właściciela.
- Skończ zanim zaczniesz. Chodź do kuchni, tam porozmawiamy. Podszedł do jednych drzwi i pchnął je. Weszli do jadalni, o dziwo jasnej i przestronnej z jasnym stołem przy którym stały cztery krzesła.
Stół był już nakryty i czekała na nich kolacja, skromniejsza niż ta w Wielkiej Sali, jednak na pewno równie urozmaicona.
- Panie przodem. Czego się napijesz?- zaprosił gestem gospodarz.
- Dziękuje, jest białe półsłodkie ?
Severus nie odpowiedział tylko nalał dziewczynie wina, po czym usiadł naprzeciwko i nałożył sobie solidną porcję sałatki i mięsa w sosie.
- Widzę, że nie tylko ja opuściłam kolacje.
- Czy Ty wiecznie kłapiesz tym jęzorem?
- Nie, ale sam powiedziałeś, że będziemy rozmawiać przy kolacji ? Czyżby demencja starcza ? – Hermiona była zdecydowanie odprężona w towarzystwie swoje mentora.
- Nie dożyjesz końca praktyk, uduszę cię gołymi rękoma – mruknął.
- Słyszałam – odpowiedziała sięgając po mango. Tym razem nie dosłyszała jego odpowiedzi, ale była pewna, że niejednemu uschłyby uszy od wiązanki, którą zemłał w ustach. Uśmiechnęła się i zabrała do jedzenia.
Kiedy już podjedli, to on rozpoczął rozmowę.
- Nie masz pytań?
- Mam, ale miło się jadło w ciszy. Wbrew pozorom również lubię jeść w ciszy. Rozumiem, że mogę zacząć przesłuchanie ? Najedzony jesteś mniej groźny ? – zachichotała.
- Skąd u etatowej-wiem-to-wszystko, wzorowej uczennicy tyle sarkazmu i złośliwości?
- Och, bo ja taka jestem. Jak byłam młodsza to wpadłam na genialny pomysł, że będę grała wszechwiedzącego mola książkowego, nie lubię jak ktoś wchodzi zbyt mocno z buciorami w moje życie. Miałam ułatwione zadanie, bycie mugolakiem usprawiedliwiało ciągłe wizyty w bibliotece niby żeby się douczyć, nadrobić wiedzą pochodzenie. A tak naprawdę wolałam posiedzieć sama ze sobą i książkami niż słuchać bredni moich towarzyszy. Nie zrozum mnie źle, ja ich naprawdę lubię. Ron z Harrym są jak bracia, ale cóż, ich poziom intelektualny nie zadowala mojej osoby. Jak na razie spotkałam tylko parę osób z którymi mogę normalnie porozmawiać. Jedną z nich jesteś ty, ale do tej pory nawet nie próbowałam do ciebie podchodzić, drugą jest Ginewra – wbrew pozorom jest piekielnie inteligentna, tylko jeszcze młoda. Do tego jeszcze rodzice i niektórzy nauczyciele. Także krąg znajomych mam równie szeroki jak ty, chociaż mój jest zapewne większy.
- Hermiona Granger jest etatową-złośliwą-sarkastyczną-panną-wiem-to-wszystko, kto by pomyślał. Dobrze grałaś swoją rolę do tej pory. Co się zmieniło, że postanowiłaś mi pokazać swoje prawdziwe ja?
- Cóż obiecałam szczerość oraz zaufanie, a od mentora oczekuję tego samego, więc muszę być w porządku wobec ciebie i Miligosa. Nie wiem jeszcze jak rozegram to z chłopakami. Są  dość..
- Głupi, zacofani, ograniczeni ? Kontynuować ?
- Nie jest tak źle, Harry jest bardziej otwarty, po wytłumaczeniu wszystkiego z dokładnością co do każdego słowa większość rozumie. Czasami trochę to trwa, ale zawsze jednak przystaje na moje decyzje, czy też pomysły. Ronald jest jednak osłem, po prostu nie dociera do niego nic co nie zgadza się z jego filozofią życiową, a że jest ona baaardzo prosta, no cóż. Gdyby nie Harry i przyjaźń z pozostałymi Weasley’ami już dawno mógłby nie żyć.
- W takim razie jak wytłumaczyłaś im swoją przeprowadzkę do lochów?
- Nie wytłumaczyłam, przecież sama nie wiem jak to ma wyglądać więc co miałam im tłumaczyć?  A tak w ogóle to co to za pomysł z tą przeprowadzką. Dla nas oznacza to tylko kłopoty i niepotrzebne tłumaczenia. Przecież mieszkamy w jednym zamku, między wieżą Gryfindoru a twoimi lochami nie ma jakiejś nie wiadomo jakiej odległości więc gdzie jest haczyk? A może po prostu znudziło ci się mieszkanie samemu ?
- Nie bądź śmieszna, gdyby to ode mnie zależało nie przekroczyłabyś progu moich komnat nawet na ułamek sekundy. Miligos powiedział ci że to tradycja i tak trzeba ? Czasami mam ochotę wsadzić komuś tą tradycję głęboko w dupę i przypieczętować kopniakiem.
- Hahaha.. – Hermiona mało nie udusiła się winem, którego akurat próbowała.
- Bardzo śmieszne, wyobrażasz sobie, że muszę się  z tobą skontaktować i nie mam wyboru innego jak wedrzeć się do dormitorium Gryfonek ?! Nie pomogłyby mi żadne tłumaczenia, nawet moje pewne koneksje w radzie szkoły z oskarżeniami uczennic o napaść nie dałyby mi nic.
- Nie przesadzaj, napadasz na uczniów na każdej lekcji, a biedny Neville gdyby chciał to spokojnie mógłby cię oskarżyć o gwałt psychiczny.
-Nie używaj w kontekście mojej osoby słowa gwałt, a już na pewno nie w zestawieniu z Longbottomem.  Poza tym, jak mamy trenować to muszę mieć pewność, że  stosujesz się do moich zaleceń. Muszę ułożyć ci nowy plan zajęć, tak żebyśmy mogli ćwiczyć pomiędzy moimi lekcjami a twoją nauką do egzaminów, więc na początku dam ci trochę, ale tylko trochę więcej czasu do nauki.
- Łaskawca.. dziękuje ci o panie i władco mojej osoby- mruknęła Hermiona.
- Sama sobie podziękuj, trzeba było trzymać cholerne cechy gryfonów na wodzy i nie dać im dojść do głosu. Swoją drogą naprawdę zwątpiłem w twoją inteligencję. Gdybyś nie trafiła na mnie tylko na mojego mistrza i złożyła mu tą samą przysięgę gwarantuje ci, że oprócz mieszkania razem i treningów miałabyś wątpliwą przyjemność być jego eeee hmm  kochanką- ostatnie słowo prawie wypluł.
-Musiałeś być kochankiem swojego mistrza ?!!
- Nie pij już, bo cię zamroczyło.Mówię przecież wyraźnie, że gdybyś TY była na moim miejscu to miałabyś niechybnie tą przyjemność. Ja jasno i wyraźnie dałem do zrozumienia że mnie nie interesuje.
-Niby jak?
- Wyrwałem mu palec ze stawu, a drugi złamałem. Nie był zadowolony i się odegrał, ale ja miałem spokojną głowę, że w nocy do mnie nie przylezie, nawet po pijaku, a wypić lubił.
- Jezu.. wyrwałeś mu palec?
- Nikt nie dotyka mnie bez wyraźnej mojej zgody.
- Zapamiętam na pewno.
-Masz jeszcze jakieś pytania ?
- Dzień dobroci dla gryfońskiej dziewuchy, co ?-  Hermiona była lekko wstawiona, wydudliła sama całą butelkę wina, a trzeba przyznać miało moc.
- Można tak powiedzieć, korzystaj pókim dobry.
- Dobra, to od kiedy te nasze treningi ?
- Od jutra rano, obudzę cię i będziemy biegać, więc radzę już nie pić.
- Słuchaj a w ogóle skoro ty tu mieszkasz sam to czemu nie masz kota ? Pasowałby ci, czekałby na ciebie po lekcjach, grzał kolana w zimne wieczory..
- Granger ty masz strasznie słabą głowę. Wyobrażasz sobie, że jakiś sierściuch będziei łaził po moich komnatach? I może jeszcze go nazwę Puszek?
- Myślałam raczej o Żmijku albo o Wredniaku.
Severus Snape zrobił wielkie oczy, i roześmiał się na głos, co Hermiona przyjęła z zadowoleniem. Naprawdę dobrze im się rozmawiało, i można powiedzieć, że było nawet miło. Uśmiechnęła się radośnie i zadowoleniem popatrzyła na czarnowłosego.
- Z czego się cieszysz głupia, i nawet nie myśl o tym, żeby mi podarować kota bo przerobię go na truciznę i cię nią napoje.
- Dobra, dobra przecież tylko żartuję, podobno masz poczucie humoru. A teraz jeżeli pozwolisz, położyłabym się z miłą chęcią. Tylko nie wiem gdzie.
- Jak to gdzie? W sypialni kretynko.
- Przecież ustaliliśmy, że nie potrzeba ci kobiety. Chyba, że chcesz wykorzystać młodą dziewicę w dodatku podciętą i później przerobić mnie na eliksiry.
- Po prostu nie wierze, że zostałem aż tak pokarany przez los. Milcz i nic nie mów. Masz SWOJĄ sypialnię, a ja mam SWOJĄ, dwa różne pomieszczenia z drzwiami, które można zamknąć. Niestety łazienkę mamy wspólną i nic z tym nie zrobimy. Udało mi się ją trochę przerobić, ale nie oczekuj nie wiadomo czego.
- Dobra, i tak spodziewałam się raczej plucia jadem na mnie i nieustających obelg pod moim adresem a tu taka miła niespodzianka.
- Ostrzegam, jeżeli komukolwiek o tym powiesz, zaprzeczę i będę podkreślał że byłaś tego dnia pijana i twój chory umysł sam sobie to wymyślił.
- Tak jest, prowadź. Przeniesiesz moje bagaże? Boję się że mogę uszkodzić po drodze jakiś bezcenny mebel.
Severus przeszedł przez drzwi do gabinetu i wrócił z dwoma małymi kuferkami, które trzymał w ręku. Obszedł Hermionę i podszedł do drzwi z drugiej strony kuchni. Okazało się, że prowadzą one do dużego salonu- gabinetu. Hermiona była zachwycona. Regały z książkami były takie same jak te w pierwszym gabinecie, ale wystrój był zupełnie inny. Zero zieleni, srebra i węży. Za to był kolor kawy z mlekiem, jasny gruby dywan, pięknie rzeźbiony kominek z dwoma fotelami pomiędzy, którymi stał nieduży stoliczek z pudełkiem szachów. Na niektórych ścianach wisiały przepisy na bardzo stare eliksiry. Oprawione  w ramy pożółkłe pergaminy wyglądały niesamowicie. Na środku stała ciemno-brązowa sofa z ławą i dwie pufy, kawałek dalej po prawo było wejście na małe podwyższenie na którym stało proste czarne błyszczące biurko  a przy nim wygodne krzesło takie jak ona miała w swoim pokoju u rodziców w domu. Przeszli  przez salon do wąskiego korytarzyka gdzie było troje drzwi.
- Moja sypialnia jest po prawej stronie, twoja po lewej a na wprost są drzwi od łazienki. Z pokoju również masz wejście do łazienki. – mówiąc to otworzył jej drzwi i prawie wepchnął do środka.
Pokój nie był duży, ale wystarczający. Stało w nim duże łóżko z baldachimem i kotarami. Kolory były idealne, słoneczny żółty połączony z jasną zielenią. Pod wyczarowanym oknem stała toaletka z fotelem i pufą. Po lewej stronie od wejścia znajdowała się szafa, a po prawo komoda i nieduży regał na książki. Przy łóżku stał mały stoliczek z lampką nocną .
- Doradzała Minerwa, w razie pretensji zgłoś się do niej.
- Jest idealny, tylko te kotary na łóżku, mogę je usunąć ?
-To twoje łóżko, rób z nim co chcesz. Kufry zostawiam, proponuję iść wziąć prysznic i położyć się.  Podejrzewam, że twój stan jest wynikiem osłabienia po dzisiejszym obrzędzie, a do tego wino i  mamy obraz nędzy i rozpaczy. – posłał jej złośliwe spojrzenie i wyszedł.
Hermiona weszła do łazienki, która była biało-czarna i ogromna. Miała do wyboru ogromną wannę w podłodze, albo równie duży prysznic.
-Ciekawe po co mu to takie wielkie. Pomyślała wchodząc pod prysznic, później umyła zęby jak wydedukowała nad swoją umywalką , na drugiej stała już szczoteczka  i przybory do golenia.
-Dziwnie jest dzielić łazienkę z mężczyzną, w dodatku jeżeli tym mężczyzną jest Severus Snape.
Hermiona padła na łóżko i stwierdziła, że jest dużo wygodniejsze niż to w dormitorium. Usunęła jeszcze kotary i baldachim, zostawiając tylko zagłówek w kształcie półkola i dwie kolumienki w nogach łóżka. Myśląc nad tym, że może jej życie wreszcie nabierze kolorów, i charakteru nawet nie przypuszczała, że jest bardzo bliska prawdy. Zadowolona zasnęła.

2 komentarze:

  1. Anonimowy3/28/2014

    Jeju skąd Ty bierzesz tak świetne teksty?! Od kilku minut nie mogę przestać się śmiać! Rozdział wprost Genialny i już nie mogę się doczekać kolejnego. Pozdrawiam i życzę WENY na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj spaliłam buraka :) dziękuję!! Pan Wen pęka z dumy i zapowiada ciekawy ciąg dalszy :* Moje ego zostało mile połechtane.. cieszę się, że jest ktoś komu się podoba :)

      Usuń

zostaw słówko dla Pana Wena :)