poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział II - Trudnego miłe początki


Rozdział II
„Trudnego miłe początki”

Drugi września zawsze był w szkole dniem rozleniwionym. Uczniowie dopiero zbierali się w sobie do pracy, która czekała na nich w nowym roku szkolnym, a nauczyciele nie całkiem odzyskali rezon po wakacyjnej przerwie, i patrzyli na uczniów jak na dziwnych przybyszów, którzy nie wiadomo czego chcą. Oczywiście zawsze znajdzie się wyjątek, a w tym przypadku nawet dwa. Jeden w Gryfindorze o bujnych kręconych włosach a drugi za stołem nauczycielskim z czarnymi prostymi włosami.
Hermiona siedziała, koło Rona i studiowała swój plan zajęć, z nieukrywaną radością, czego o reszcie szkoły nie można było powiedzieć. I tak dzisiejszy dzień zaczynali dwoma godzinami eliksirów, co wg. chłopaków było jawną niesprawiedliwością, a dla Herm jednym z ulubionych przedmiotów.  Następnie 2 godziny zielarstwa, później lunch  i znowu spotkanie ze Snapem na OPCM, oczywiście w towarzystwie ślizgonów. Później Hermiona miała wpisane praktyki, czym była zdziwiona bo o żadne się nie starała, więc będzie to musiała wyjaśnić z dyrektorem w czasie lunchu. Ron z Harrym w tym czasie mieli godzinę zielarstwa  i też wpisane praktyki. Chłopaków interesowało tylko to, że mieli 2 h eliksirów w poniedziałek z samego rana, później chwila przerwy i znowu Snape.. Jawna niesprawiedliwość zamieniła się zemstę Snape’a, i Harry był pewny, że może nie dożyć końca tygodnia patrząc na dalsze dni. W momencie użalań Rona, że ten rok nauki jest jego najgorszym koszmarem w dodatku realnym, dostali listy od sówek szkolnych.
Serdecznie zapraszam do siebie do gabinetu – hasło bajaderka.
A.D.
W tym samym momencie Mistrz Eliksirów, przeglądał swój plan zajęć, i przyjął go z pełnym rozdrażnieniem. Cztery godziny w poniedziałek z gryfonami i ślizgonami. Dobrze, że pomiędzy zajęciami była przerwa bo po okresie wakacji, jego tolerancja na wrodzony debilizm zmalała do wartości ujemnych, co w praktyce oznaczało że ktoś mógłby stracić życie, oczywiście w nieszczęśliwym wypadku..
Naturalnie jego ślizgoni, również zapewnią mu rozrywkę. Niestety połowa z nich była tak samo rozgarnięta jak ich rodzice, a tych znał aż za dobrze – i wiedział, że normalnego tam nie ma nikogo.
Pod koniec wakacji Czarny Pan, rozhulał towarzystwo. Był więc zmuszony do aktywnego uczestnictwa w tych, jakże przyjemnych i górnolotnych spotkaniach, gdzie deserem była wioska mugoli podana z lokalizacją przez Voldemorta. Z jednej strony rok szkolny oznaczał więcej wymówek dla  śmierciożerców, a z drugiej dawało większe pole do manewru Voldemortowi.
Severus Snape dokończył śniadanie, i powiewając szatami wyszedł z Wielkiej Sali na pierwsze godziny koszmaru ze Złotym Trio i całą resztą. Za nim powlokła się konkretnie gryfońsko-ślizgońsko „cała reszta”.
*******
- Panie Potter, gwiazdo naszego społeczeństwa, proszę oświeć nas i powiedz jaki jest ostatni składnik wywaru żywej śmierci.- A co tam, jak szaleć to od razu, a widząc jakże inteligentną minę Wybrańca doszedł do wniosku, że pomęczy dzisiaj wszystkich po trochu. Ślizgonom też się oberwie, niech nie myślą, że są wyjątkowi.- Czekam Panie Potter. Panno Granger 5 pkt od Gryfindoru za usiłowanie wywołania tornada ręką na mojej lekcji, to nie są zaklęcia tylko sala eliksirów. Więc, Panie Potter?
- Korzeń Imbiru, panie profesorze? – Wydukał Harry.
- Sam jesteś korzeń Potter. Jeżeli przez 6 lat nie opanowałeś podstawowych eliksirów, to możesz się  pożegnać z karierą aurora. Chociaż gdyby to ode mnie zależało, dostałby Pan tę pracę, tylko po to, żebym mógł zobaczyć jak zostaje Pan otruty, i nie ma bladego pojęcia czego użyć jako odtrutki, 5 pkt od Gryfindoru. Informuję Was, że na następnych dwóch lekcjach czyli za tydzień, przeprowadzę test. Osiągnięty wynik zdecyduje kto w tym roku będzie uczęszczał na moje zajęcia, i będzie mógł podejść do OWTM-ów z tego przedmiotu. Pana również się to tyczy, Panie Malfoy.  A żebyście mogli się lepiej przygotować, do testu to teraz każdy będzie odpowiadał ustnie w ramach powtórki. I postaram się nie odejmować punktów, bo oba domy zostałyby z wynikiem zero.
-Weasley, ile razy mieszamy i jakim kierunku eliksir zwinności.
- Eee, dwa razy panie profesorze i zgodnie z ruchem wskazówek zegara?
-Źle, radzę sobie przypomnieć ten eliksir. Granger nie będziesz udzielała odpowiedzi, chyba, że na moje jawne polecenie. A teraz weź się za coś pożytecznego i w ramach powtórki zrób eliksir Wiggenowy- instrukcje pamiętasz ?
-Tak, panie profesorze.- Hermiona była zadowolona, Snape nieświadomie zrobił jej przysługę. Nie miała dzisiaj ochoty odgrywać panny-wiem-to-wszystko i przede wszystkim słuchać głupot, które mieli do powiedzenia jej koledzy. Snape nie miał litości, był w jednym ze swoich najgorszych humorów, a w takich momentach, nawet Ślizgoni nie mogli liczyć na taryfę ulgową. Harry był purpurowy, starał się jak mógł  jednak nie mógł opanować drżenia rąk, chwycił blat i ścisnął tak mocno, że zbielały mu palce – hamowała go myśl  o możliwości stracenia masakrycznie dużej ilości punktów i zarobienia szlabanu już pierwszego dnia szkoły. Dalsza część lekcji minęła w tym samym stylu, i przerwa jaką ogłosił Snape spadła im jak gwiazdka z nieba. Drzwi do klasy zamknęła Hermiona, która musiała dokończyć bazę eliksiru.
-Jak myślicie, co go ugryzło – zagaiła chłopaków.
- Nie wiem, może nietoperz..-Ron zachichotał z własnego dowcipu.
-Ciszej. Harry uspokój się, bo jeszcze nas wrobisz w szlaban, a już widzę tą jego dziką radość w oczach jak nam oznajmia- „Szlaban z Filchem w sobotę”. Ron zbladł, i poczerwieniał zaraz potem.
- Słuchajcie, skoro on ma być jeszcze bardziej wymagający, to ja rezygnuje z jego zajęć. Przyoszczędzę punktów i szlabanów.
-Ron, skoro chcesz być aurorem to musisz mieć OWTM’a z eliksirów. – Chłopcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia i jednocześnie jęknęli. Przerwa minęła i zaczęli wchodzić do sali. Pod koniec lekcji łzy leciały niektórym ciurkiem. Snape stwierdził, że sprawdzi umiejętności praktyczne i kazał im robić eliksir płaczu.
- Ze względu na kompletny brak umiejętności Weasley, tobie również radzę zastanowić się nad karierą, bo aurorem na pewno nie będziesz – i całkowicie ociekającym głosem dodał- i nie płacz, łzy nie robią na mnie wrażenia. Ron poczerwieniał jeszcze bardziej i z Harrym, zaczęli niebezpiecznie zaciskać palce na różdżkach tylko interwencja Hermiony uchroniła ich przed szlabanem.
- Dobra decyzja Granger, a teraz przelać to co Wam wyszło, zabezpieczyć  i WYNOCHA !!
Pod koniec zdania darł się w niebogłosy, a przez ostatnie 20 min lekcji odjął 40 pkt Gryfonom, 35 Ślizgonom i dał 2 szlabany z Filchem.
Nie ma co, rok szkolny rozpoczął wyśmienicie, pomyślał w momencie kiedy drzwi zamknęła jego przyszła asystentka.
******
Hermiona była zadowolona, humor jej dopisywał nawet po opuszczeniu sali eliksirów. Mikstura wyszła jej idealna, i nawet zrobiła eliksir płaczu. Dostała 5 pkt, co można porównać do gwiazdki z nieba. Zielarstwo minęło wręcz w błogiej ciszy. Oba domy musiały odpocząć od wrzasków Mistrza Eliksirów, profesor Sprout  również zapowiedziała zwiększoną ilość pracy, ale ona nie Snape i praca z nią jest przyjemnością. Tym bardziej, że jeszcze jest ciepło i słonecznie, a po 2 godzinach  w lochach to bardzo miła odmiana. W drodze na lunch postanowili, że udadzą się do dyrektora jak tylko coś przekąszą, bo na OPCM  muszą iść zwarci i gotowi. Zjedli więc po bułce i wypili sok z dyni, a Ron złapał jeszcze dwie bułki twierdząc, że to i tak mało i pognali do gabinetu Dumbledora. Na miejscu minęli się z wychodzącymi z gabinetu Draconem Malfoyem i Ginny Weasley. Hermiona rzuciła przyjaciółce pytające spojrzenie, a ta zrobiła się jeszcze bardziej czerwona  i z rezygnacją pokiwała głową, zauważyła jak Ruda puszcza do niej oko, więc domyśliła się, że przy okazji wszystkiego się dowie.
Dyrektor zaprosił ich do środka i wyczarował jeszcze jedno krzesło.
- Witam moi kochani, proszę usiądźcie. Napijecie się czegoś? – rzucił okiem na Rona, który policzki miał wypchane bułką, i tylko przytaknął.
- Nie ja dziękuje, mamy mało czasu ponieważ za 30min mam OPCM, a na zajęcia z profesorem Sanpe’m lepiej się nie spóźniać.- Odpowiedziała Miona.
-Ach, tak oczywiście. To co Wam powiem zostaje w tym gabinecie. Z nikim, nie możecie o tym rozmawiać, czy to jasne?
- Tak panie dyrektorze. – rzucili chórem.
- Nie będę owijał w bawełnę jak to mówią mugole.- I machnięciem różdżki przywołał tą samą tablicę, którą dzień wcześniej prezentował nauczycielom.  – Zapoznajcie się z tym, a ja będę mówił, wszelkie pytania później. Otóż profesor Snape, dowiedział się o planowanym ataku na Hogwart, który ma się odbyć  w maju, dokładnie nie wiadomo, ale mam swoje przypuszczenia co do tego. W związku,  z tym musimy się przygotować i dlatego chciałbym żeby po pierwsze Harry .–  tu spojrzał na czarnowłosego, który z osłupieniem wpatrywał się w tablicę, i był w stanie tylko kiwnąć głową.
- Chłopcze będziesz współpracował z Remusem Lupinem, z którym w każdej wolnej chwili będziesz ćwiczył oklumencję i pojedynki. Prawdopodobnie w tym roku będziesz mocno absorbowany, niekoniecznie przez osoby ci przychylne, jeżeli rozumiesz co mam na myśli. Dodatkowo zajmiesz się wznowieniem GD i prowadzeniem klubu pojedynków w młodszych klasach. Pytania kieruj do Lupina, a w piątek chcę mieć wstępne zarysy jak to widzicie. Ronaldzie – tu Rudzielec aż podskoczył słysząc swoje imię – Ty będziesz pracował z Moodym. Jesteście świetnymi strategami i na tym będzie polegało wasze główne zadanie. Na przygotowaniu planu obrony Hogwartu, oczywiście macie do pomocy wszystkich członków zakonu, ale to do was należy decydujące zdanie. Będziecie razem z Harrym i Remusem prowadzić klub pojedynków. Pytania kieruj do Alastora, i nie bój się go chłopcze, on tylko tak wygląda, przy bliższej współpracy, dużo zyskuje. Ach, bym był zapomniał Alastor  i Remus zostaną zatrudnieni jako specjaliści od pojedynków magicznych i tego będą nauczać, ich komnaty będą znajdować się na parterze przy dziedzińcu. Jutro reszta szkoły zostanie o tym oficjalnie poinformowana. Panowie, Wam dziękuję. Możecie iść na zajęcia i proszę poinformujcie profesora Snape’a że Hermiona nie dotrze na zajęcia, tylko zróbcie to dyskretnie. I bez słowa wypchnął dwóch gryfonów za drzwi. Miny oby wyrażały zarówno szok jak i całkowity brak jakiejkolwiek inteligencji. Zapewne ten stan trwałby dłużej, gdyby nie wrzaski Sanpe’a, że nie będzie na nich czekał do śmierci. Wchodząc do sali Harry dyskretnie szepnął profesorowi – Hermiona jest u dyrektora na rozmowie, nie dotrze. Nauczyciel stanął w drzwiach , i z dziwnym wyrazem twarzy wpatrywał się w korytarz prowadzący do gabinetu głowy Hogwartu.
W tym samym czasie Hermiona, studiowała pełną już tablicę zadań poszczególnych nauczycieli i ich  asystentów. Na ostatnią pozycję wpatrywała się od 10 min, i cały czas nie chciała do niej dotrzeć  informacja, że jest skazana na towarzystwo Naczelnego Postrachu Hogwartu, Wrednego Nietoperza i to w dodatku do maja najmarniej. Usiadła z westchnieniem, a dyrektor podał jej kubek z gorącą czekoladą.
- Panno Granger, Hermiono rozumiem, że jesteś  w szoku. Z resztą każdy na początku jest. Proszę wysłuchaj wszystkiego co mam do powiedzenia. Twoje zadanie jest wyjątkowo trudne ze względu na specyficzny charakter Pani promotora..
-Jak to promotora? W Hermionie odezwała się jakaś nutka czegoś, co trudno było nazwać.
-Widzisz Hermiono, jakoś muszę wytłumaczyć twoją ciągłą obecność w lochach. A nikt mi nie uwierzy, że dostajesz szlaban za szlabanem. Jedyne sensowne rozwiązanie, to twoje rozpoczęcie praktyk na Mistrzynię Eliksirów. W rzeczy samej, Severus prędzej padnie trupem niż to powie, ale z tego co mogłem wyczytać  między obelgami, chciał cię polecić Miligosowi w Ameryce. I tak się składa, że twoje zadanie całkowicie pokrywa się z obowiązkami praktykanta na Mistrza Eliksirów.
-Panie Dyrektorze, wydaje mi się, że to nie jest najlepszy pomysł. Profesor Snape, eee ma wiele innych obowiązków i raczej nie będzie miał czasu, żeby dobrze mnie przygotować do egzaminu mistrzowskiego, a po prawdzie właśnie z tym chciałam wiązać swoją przyszłość.
-  Moja droga, masz moje słowo, że będziesz przygotowana w najlepszy sposób, śmiem nawet twierdzić, że lepiej niż miał możliwość Severus rozpoczynając praktyki. Od piątku w Hogwarcie zamieszka Miligos, żeby wesprzeć Was w powierzonych Wam zadaniach. Oczywiście jest to propozycja, i możesz odmówić, jednak .. - Nie dane mu było dokończyć, ponieważ Hermiona, zerwała się z fotela i z piskiem radości wyściskała dyrektora, przy czym wyrzucała z siebie słowa z prędkością nimbusa 2012
- Ależ, to wspaniale, nie będę musiała się martwić czy ktoś mnie przyjmie na praktykantkę, miałam w odwodzie jeszcze transmutację, ale eliksiry to szczyt moich marzeń. W dodatku dwóch mistrzów eliksirów, w tym jeden starszy niż Pan dyrektorze. To wspaniałe, oczywiście, że się zgadzam. Kiedy mogę zacząć? – Hermiona z uśmiechem na ustach i wypiekami na twarzy, czekała na odpowiedź.
Dyrektorowi nie zostało nic innego jak się uśmiechnąć. Nie wątpliwie ta młoda czarownica  ma charakter Gryfonów, ale wiedzą i zdolnościami dorównuje Rovenie Ravenclav.
- Panie Dyrektorze, proszę mi przysłać listę niezbędnych eliksirów, i okres w jakim są one panu potrzebne, oraz czego Pan oczekuje od nas w kwestii obrony Hogwartu.
- Widzę, że praktykant będzie z Ciebie wspaniały.
-Mam nadzieję. Mam do zadowolenia dwóch Mistrzów Eliksirów, co łatwe nie będzie, przy charakterku Snape’a.. och, ja przepraszam, znaczy wie Pan..
- Panno Granger, nikt tak jak ja nie zna tego charakterku – roześmiał się dyrektor, co gryfonka  przyjęła z westchnieniem ulgi. Obrażanie nauczyciela, w obecności dyrektora mogło się źle skończyć.
- Z Severusem  będziesz miała ciężko, ale Miligos to jego odwrotność. Czuły, troskliwy i wręcz tryskający dobrym humorem, a przede wszystkim żartowniś. A ich dwóch  na pewno dostarczy Ci rozrywki, oczywiście jak już przyzwyczaisz się do przebywania z nimi, i ciężkiej pracy w sali eliksirów.
Wstępna lista eliksirów, których niedługo będę potrzebował :
Veritaserum, Wielosok, Amortencja, Smocza Łapa, Higginsa, Wywar żywej śmierci, odtrutki na wszystkie trucizny, wywar Tojadowy dla Remusa, eliksir Morderrina.
Hermiona pobladła przy truciznach, a dyrektor widząc to zaczął tłumaczyć:
- Widzisz moja droga, żeby wygrać wojnę, trzeba być zawsze krok do przodu przed wrogiem. Czasami nie ma innego wyjścia jak zabić. Jest to rzecz niewybaczalna, ale to na swoje sumienie biorę ja. I pamiętaj, że podczas ataku na Hogwart staniecie twarzą  w twarz z ludźmi, którzy zabijają w ułamku sekundy, dlatego też musicie umieć się bronić, ale w razie konieczności  zabić. Dlatego też chcę reaktywacji GD i rozpoczęcia zajęć w klubie pojedynku.
Usiądź proszę jeszcze na chwilę, chciałbym żebyś zrozumiała dlaczego nauka walki jest niezbędna. Zarówno ty jak i Ron jesteście przyjaciółmi Harrego. To wy będziecie go wspierać  i chronić w walce, i w dużej mierze zwycięstwo zależy od Was, i waszych umiejętności. Harry nauki na co dzień będzie dostawał od Remusa i stąd w planie zajęć te praktyki u niego i Ronalda, któremu prywatnych lekcji będzie udzielał Alastor. Ponadto Harry dwa razy w tygodniu będzie miał zajęcia ze mną. Roland ma to szczęście w nieszczęściu, że Moody jest nieprzewidywalny. Nie wiesz kiedy zaatakuje, i dlatego
- Stała czujność, panie dyrektorze.  – Hermiona  dalej tryskała dobrym humorem.
- Tak właśnie, natomiast ty.. No cóż, wiesz że Mistrz jako mentor musi nauczyć swojego asystenta,-praktykanta wszystkiego czego sam umie, do tego zobowiązuje przysięga mistrzowska. Umiejętność walki będzie Ci potrzebna również w zdobywaniu składników, niektóre z nich zaciekle się bronią, a przed innymi Ty będziesz musiała się zaciekle bronić. Ponadto Severus dopilnuje, żeby jego drogocenny czas nie poszedł na marne, i żebyś przeżyła wojnę. Przygotuj się na ciężkie chwile, aaaa i w związku z tym zezwalam na rozmowy dowolne z Ginewrą. Powiedzmy, że ona również ma ciężki orzech do zgryzienia.  Draco Malfoy przeszedł na naszą stronę i od wakacji szpieguje w obozie wroga, a razem z Ginny będą zabezpieczać z prof. Flitiwckiem Hogwart. Oboje mają niezrównane talenty do zaklęć. Dyrektor chichotał w najlepsze, patrząc na Hermionę, która pierwszy raz w życiu nie wiedziała co ma powiedzieć, i co ma myśleć o wszystkim czego się dowiedziała.
-To wszystko moja droga, możesz iść.
- Ach tak,tak, tak.. oczywiście.
-Panno Granger. – zawołał dyrektor.
- Tak?
- Proszę do jutra unikać Severusa, muszę go poinformować, że przyjął na praktyki Gryfonkę, i że będzie miał towarzysza w osobie Miligosa. Może źle znieść taki natłok informacji. Gdyby jednak Panią dopadł.. Dyrektor nie dokończył widząc minę Hermiony, roześmiał się tylko.
- Do widzenia panie dyrektorze.
Hermiona miała mętlik w głowie, spojrzała na zegarek została jej godzina wolnego czasu. I tak ze Snapem jako prywatnym nauczycielem eliksirów nadrobi wszystkie zaległości a nawet nadprogram, więc nie ma się co martwić.  Musi koniecznie przemyśleć, co dalej zrobić z daną jej szansą. A najlepiej myśli się w bibliotece.
******
Tymczasem w sali OPCM, Snape postanowił sprawdzić wiedzę praktyczną swoich uczniów, i wywołał wojnę ślizgońsko-gryfońską. Po lekcjach musiał odesłać Malfoy’a złączonego z Potterem, oraz Zabiniego z otwartymi ranami na twarzy po klątwie Rona, oraz samego rudzielca którego jakimś cudem trafił Goyl.
Wszyscy znaleźli się w skrzydle szpitalnym.
Obydwa domy straciły po 50 pkt,  a poszkodowani zarobili szlaban z Filchem

Dwie przyjaciółki po wymianie opinii i odczuć dotyczących swoich zadań, wróciły do obiadu, który i tak był już zimny.
- Ginny odezwij się, przecież to nie jest nie wiadomo co.
-Miona, będziesz miała praktyki u Snape’a i Ty mówisz że to nic takiego?!
- Nie no, nie mówię, że to nic takiego. Myślę tylko, że jeżeli nie utopi mnie w kociołku, to za rok będę mogła otworzyć własny sklep na Pokątnej jako mistrzyni eliksirów i to jaka mistrzyni.  Wiesz, że Miligos jest jednym z ostatnich alchemików, jest starszy od Dumbledora i ma taką wiedzę, o jakiej Snape mógł pomarzyć będąc w moim wieku.
- No tak, ja będę się starała o praktyki u Flitwicka, ale dopiero po ukończeniu Hogwartu. Wiesz Dyrektor powiedział, że jeżeli do tego dojdzie to na pewno zaliczę je w krótkim czasie, ze względu na moje zadanie..
-A właśnie Gin, jak to jest pracować z Draconem ?
- Jest po naszej stronie, złożył przysięgę wieczystą w obecności Szaloonokiego i Remusa.
- No tak, czy to nie dziwne, że przeszedł na naszą stronę. Ron z Harrym wiedzą?
-Nie i wyobraź sobie, że to nie ja im to powiem. Niech dyrektor  im to przekaże na zebraniu Zakonu. Wiesz co to będzie się działo? Już widzę Rona w akcji. Kiedyś wyjdzie mu bokiem ta porywczość.
Zachichotały i spojrzały na stół ślizgonów, gdzie Draco próbował odkleić od siebie Pansy Parkinson, która obecnie była jak pijawka na stałe do niego przyssana.
-Ginny, jaki on jest? Rozmawialiście już o waszym zadaniu?
- Tak,  mieliśmy spotkanie w pokoju życzeń. Wiesz jest taki typowo ślizgoński na pierwszy rzut oka. Niby cała jego postawa mówi, jaki to on jest najlepszy i wspaniały, ale wyobraź sobie, że przeprosił mnie za wszystkie przykrości jakie mi zrobił. Zastrzegł, że publicznie dalej będzie księciem Slytherinu. I stwierdził, że rola szpiega mu odpowiada.  Z resztą zatkało mnie, jak mi powiedział że jego ojcem chrzestnym jest nasz Nietoperz z Lochów. Ha, ale to nie koniec. Podobno Draco ma w nim bardzo duże oparcie, i to dzięki niemu przeszedł na naszą stronę. A teraz go wspiera i pomaga jak może, z resztą podkreślił, że Snape bardzo dba o swoich podopiecznych. Mogą do niego przyjść o każdej porze dnia i nocy, z każdą sprawą.  Także, może Cię nie zje na dzień dobry.
- Wątpię, nawet dyrektor dał mi jasno do zrozumienia, że przez jakiś czas będę raczej na straconej pozycji. Ciekawi mnie jak będzie z Miligosem. Jak już zacznę to nie będzie odwrotu. Ginny bo widzisz, ja bardzo chcę zdobyć ten tytuł, i dlatego OWTM’y będę zdawała pod koniec września. Jest taka możliwość po akceptacji nauczycieli. Chcę całkowicie poświęcić się praktykom. Mam zamiar rozpocząć je 1 października,  i za rok o tej porze je zakończyć. Oczywiście jeżeli nauczyciele się zgodzą.
Jestem pełnoletnia więc mogę decydować  sama o moim wykształceniu. Mam konspekty przedmiotów, które będę zdawała, i  teraz wystarczy mała powtórka.
-Och, Herm jesteś niesamowita. Ja do SUM’ów uczyłam się cały rok, a o OWTM’ach boję się myśleć. Już powtarzam materiał. A z czego zdajesz ?
- Transmutacja, Eliksiry, Numerologia, Historia Magii, Mugoloznastwo, Zaklęcia i Magomedycyna.
-Siedem najgorszych możliwych przedmiotów, ale jak chcesz zdać magomedycynę skoro ona jest na 7 roku, czyli nie miałaś jeszcze ani jednej lekcji.
- Po pierwsze rozmawiałam z McGonagall i powiedziała, że na pewno dam radę. Dodała też że transmutację mam w małym paluszku, więc to mogę sobie naprawdę odpuścić i skupić się na innych przedmiotach. Profesor Vector, już w zeszłym roku powiedziała, że w tym mogę nie przychodzić na lekcję bo i tak postawi mi „W” i mam zamiar z tego skorzystać. Wiesz numerologia, to moje hobby, to tak jak dla Ciebie latanie na miotle, proste prawda? – Uśmiechnęła się ciepło, do Rudej, która z podziwem wpatrywała się w starszą koleżanką.- Dalej Historia Magii, z tym też nie będzie problemu bo znam ją na pamięć. Po Historii Hogwartu to druga moja ulubiona lektura do poduszki.
Tylko Eliksiry mnie martwią naprawdę, mam jeszcze sporo materiału do przerobienia i liczę na to, że Miligos mi pomoże. Zaklęcia będę trenować w każdej wolnej chwili. Najgorzej jest z magomedycyną. Co prawda zrobiłam kurs listowny. Co roku w Św. Mungu organizują taki dla uczniów Hogwartu, miałam nawet dwa tygodnie praktyk.. No nie patrz tak na mnie, to wtedy jak wam powiedziałam, że jadę do ciotki do Włoch. Twoi bracia nie dali mi by żyć, Ginny.- Ruda przekrzywiła głowę i roześmiała się serdecznie.
- Naprawdę, jesteś najzdolniejszą czarownicą od Roveny, żałuje, że nie mam takiego pędu do wiedzy.
-Phi, proszę Cię, ja jestem molem książkowym. W podstawówce czytałam fizykę kwantową, co moich rodziców doprowadzało do histerii. A ty jesteś najpotężniejszą wiedźmą jaką znam. Ja mam wiedzę którą można zdobyć ciężką pracą, ale takich zdolności magicznych jak Ty nie będę miała. Po za tym mam zdolność do zapamiętywania wszystkiego co kiedyś przeczytałam, a nie wszyscy tak mogą. Zauważ, że Riddle Ciebie wybrał do swoich planów, to Ty będziesz umacniać zaklęcia Hogwartu, więc nie tylko ja to widzę. Och i nie rób takiego buraka, wiem też, że magię bezróżdżkową opanowałaś do perfekcji. Ja mam ją opanowaną, ale zajęło mi to bardzo dużo czasu, a u Ciebie postępy szły błyskawicznie.
Hermiona upiła łyk kawy i patrzyła jak dyrektor  dyskutuje ze Snape’m. Widziała jak ten co chwilę, rzuca w jej kierunku mordercze spojrzenia, więc była pewna że dowiedział się o praktykach. Jak zaczął energicznie kiwać głową na „nie” i pokazywać całym sobą że absolutnie się nie zgadza na to co proponuje mu przełożony, doszła do wniosku, że pewnie teraz Dumbledor przeszedł do kwestii Miligosa jako kolejnego pomocnika w sali eliksirów.
 Z rozbawieniem patrzyła, jak jej przyszły Mistrz Eliksirów wychodzi z Wielkiej Sali powiewając szatami, i trzaskając bocznymi drzwiami. Spojrzenie dyrektora utwierdziło ją w przekonaniu, że udało się i będzie miała swoje praktyki. Teraz tylko do Pani Pomfrey, i do dyrektora przedstawić swój plan. Chociaż, była pewna, że jej opiekunka domu już to zrobiła, bo posyłała jej pełne zrozumienia uśmiechy, i pokazywała że jest o.k.
Jednak najbardziej martwiły ją reakcje dwóch przyjaciół. Wiedziała jacy są ograniczeni, byli po prostu dużymi dziećmi, a po dzieciach można się wszystkiego spodziewać. Dopiła kawę, złapała bułeczkę i pożegnawszy się z Ginny ruszyła do skrzydła szpitalnego.

2 komentarze:

  1. hohohohoho :3 jest super tylko nie zdrabniaj imienia Hermiona jako Herm bo tak robił brat Hagrida... xD lepiej brzmi po prostu Miona :) i nie pisz Cię, Ci, Tobie tylko cię ci tobie, bo nie rozmawiasz z tymi osobami tylko opisujesz ich dialog :) + powiem szczerze, że się uśmiałam :D ach ten Sev :D mój przyszły męęęż :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola może zbetujesz dwa pierwsze rozdziały w ramach współpracy blogowej ? :D

      Usuń

zostaw słówko dla Pana Wena :)